Mawiają że kobieta zmienną jest, a że przysłowia powstają wskutek wielowiekowych obserwacji, to …coś chyba jest na rzeczy 😉
O Marzęcinie pisałam wielokrotnie (zresztą nie tylko ja), bo to wioska wyjątkowo urokliwa mimo, że tak naprawdę nie istnieje. Mało tego – nie ma jej, a z każdym rokiem pięknieje! Mapy o niej nie wspominają, a w terenie znajdzie ją każdy (i to bez problemu). Ot, kobieca przewrotność.
O kartaczach i nie tylko
Powstała w XVIII w. , kiedy wzrosło zapotrzebowanie państwa pruskiego na kuźnice. Była wtedy stricte przemysłową osadą. W napędzanej olbrzymim kołem wodnym „fabryczce” produkowano między innymi kartacze. Mimo smacznie dziś kojarzącej się nazwy, osiemnastowieczne kartacze nie nadawały się do jedzenia. Ich nadzieniem były ołowiane kulki, które wraz z obudową tworzyły pocisk artyleryjski (efekt jego rażenia przypominał serię ze współczesnego karabinu maszynowego).
Tam , gdzie Maria swoje źródło miała
Jakieś 60 lat później kuźnicę okupił landsberski fabrykant papieru Ernst Gotthilf Rätsch. Szybko przerobił ją na młyn-papiernię, a ciurkające w pobliżu źródełko nazwał imieniem swojej córki Marii.
Identyczną nazwę – MARIENSPRING – otrzymała wioska.
W późniejszych latach papiernię zastąpił młyn zbożowy. Była tu i szkoła ze sporym boiskiem sportowym i gospoda, remiza strażacka, strzelnica i dwa cmentarze. Obok dzwonnicy stał pomnik poległych w I wojnie mieszkańców Marienspring.
W 1939 r. mieszkały tu 133 osoby. W lutym 1945 miejscowość (spalona przez Rosjan) przestała istnieć. Resztki ruin przetrwały jeszcze ponad 30 lat.
Ptasia wioska
Wiosną kwitną tu przebiśniegi, fiołki i przylaszczki, nieco później konwalie.
W mokradełku po dawnym stawie mieszkają czaple, kaczki, łabędzie.
Nad nimi krążą bieliki.
Dzięcioły tłuką niczym dobrze prosperujący
zakład stolarski, w koronach drzew
szaleją wiewiórki.
Pięknie jest.
Aż nierealne wydaje się istnienie
tu niegdyś tak dużej wioski.
Zamiast domów rośnie las
i tylko zdziczałe jabłonie przypominają
o dawnych gospodarstwach.
Woda ze źródła mojej imienniczki jest czyściutka, lodowata i bardzo smaczna.
Po nowym cmentarzu ostało się tylko wspomnienie i miejsce na planie miejscowości.
W miejscu starej nekropolii (nad łagodnym zboczu nad stawem) urządzono lapidarium.
Zapominanie to część procesu znikania.
Marzęcinowi to nie grozi, bo pamięć o wsi żyje i ma się dobrze. Mimo że miejscowość formalnie nie istnieje, łatwo się po niej poruszać. Mało tego – w ostatnich tygodniach wyraźnie wypiękniała.
Za sprawą Nadleśnictwa Kłodawa pojawiły się w niej nowe, kamienne drogowskazy:
„do lapidarium”, „do źródła Marii” „do pomnika Eriki Sommerfeld”.
Siedzisko przy szemrzącym źródełku pozwala odsapnąć w upalny dzień (cieniście tutaj).
U stóp potężnych daglezji stanęła namiastka dzwonnicy a wygodna ławka naprzeciwko pierwszowojennego pomnika zachęca do odpoczynku.
Na płycie pomnika wyryto 8 nazwisk. Wymieniony pośród nich leśniczy Hermann Schulz nie zginął jednak w latach wielkiej wojny ale kilka lat później z rąk kłusowników (w 1923r.)
W miejscu jego śmierci także stoi pamiątkowy kamień. Prowadzi do tego miejsca wyraźny drogowskaz.
Gdzie Marzęcina szukać?
Oczywiście w Lubuskiem. W podgorzowskich Mironicach skręcamy w brukowaną drogę oznakowaną kierunkiem „Do Azylu”. Tam również warto zawitać , ale tym razem pozostawiamy ośrodek z boku i jedziemy prosto jeszcze kilka kilometrów. Stojącego na poboczu głazu nie sposób ominąć
Serce rośnie, gdy się czyta takie opowieści. Że ktoś dba o takie miejsca, ktoś zwiedza i pięknie opisuje :)….a duch Marii pilnuje źródła- fajny Twój cień Marysiu!
pozdrawiamy, aż żal, że za daleko na wyprawy razem z Wami!!!
Bardzo lubimy Marzęcin i odwiedzamy wioskę od dawna. Każda z ostatnich wizyt przynosiła coś nowego. To bardzo budujące 🙂 Nadleśnictwo Kłodawa robi kawał dobrej roboty i to nie tylko w tym miejscu.
Robicie wspaniała robotę/przepraszam tak mowili kiedyś nasi decydenci/.Ocalacie od zapomnienia to co sie jeszcze da ocalić.Jestescie wspaniali a Wasz Gontowiec podrozny to doskonały przykład prawdziwej pasji.Jesteście Gonciaki taki cudownymi obiezyświatami.Jaki byłby bez was ten swiat ? Smutny szary,ponury.Ubarwiacie go i prowadzicie ku lepszemu poznaniu przez waszych czytelnikow tego co maja wokoł siebie.Pozdrawiam serdecznie.Halina Bulas
Dziękujemy za miłe słowa Halinko 🙂 Pozdrawiamy serdecznie!
Ot, nazwa przewrotna a miejsce niezwykle urokliwe.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:-)
Miejsce naprawde wyjątkowe. Odwiedzamy je juz od wielu lat, ale ostatnio tak wypięknieło, że postanowiłam pokazac je innym 🙂
Wspaniałe: dokładna mapa nieistniejącej wioski. Taka niestety jest historia. To jak zwiedzanie Pompejów 😉 W soich okolicach nieco dalszych tez znam taką miejscowość, która nie sitnieje, została całkowicie spalona wraz z zmieszkańcami przez Niemców. Ale drogowskaz z głównej trasy wskazuje nadal, którędy jechać.
Dlaczego kartacz jest „smaczny”? Czy to nazwa jakiegoś ciasta? Nie znam. Wiem tylko, że rodzaj broni artyleryjskiej.
Kartacze, Notario – to podłużne, sporej wielkości ziemniaczane kluchy nadziewane smacznym mięskiem 🙂 Inaczej cepeliny. Palce lizać
Wiele ciekawych rzeczy można tu znaleźć…Pozdrawiam:)
Ileż tam ptactwa. Rozczuliły mnie te dzikie jabłka w lesie. Wręcz nierealne. Jakbyś chciała nam zrobić psikusa. Przepiękne zdjęcia.
Jakoś tutaj milczysz- gdzie Ciebie można znaleźć? pozdrawiamy Was…
Zosieńko… jakoś rozmieniłam się na drobne. Codziennie zabieram się do nowej opowieści ale… mam 1000 pomysłów na minutę i wszystko się w końcu rozmywa :(. Trochę sobie PolskoNiezwykle publikuję ale to właściwie tylko wprawki do dłuższych gawęd.
Obiecuję poprawę 🙂